Samstag, 5. Dezember 2015

Urban kayaking czyli kajakiem przez miasto

Brisbane nad rzeką Brisbane

Brisbane jest trzecim co do wielkości miastem w Australii z liczbą ludności wynoszącą 2,3 mln mieszkańców, nie wliczając w  to turystów, których jest tu cała masa. To miasto tętni życiem 
i nie ma w nim czasu na nudę. Tu zawsze coś się dzieje: a to festiwal miasta, a to koncerty,  wystawy, tańce w ciemności (świetna forma fitnessu!) czy weekendowe markety z jedzeniem.  Zawsze znajdzie się tu coś ciekawego do zrobienia, szczególnie nad rzeką, nad którą położona jest CBD czyli Centralna Biznesowa Dzielnica miasta (Central Business District). I mimo, 
że uwielbiamy wchodzić do CBD przez most Victoria przebiegający nad rzeką Brisbane (tak, rzeka nosi nazwę miasta ;)), dziś postanowiliśmy zobaczyć centrum z troszkę innej perspektywy.

Kajaki? W mieście?

Moje skojarzenia z kajakami są bardzo pozytywne. Kilka razy zdarzyło mi się wsiadać do tej skromnej łódki  i z powodzeniem pokonywać średniej trudności trasy (polecam spływ rzeką Wełną!).  Jest w tym dużo radości i śmiechu, szczególnie wtedy, gdy płynie się całą ekipą. Jest w tym też dużo relaksu, gdy płynie się spokojną rzeką przez las – dla odprężenia. Potrzeba też dużo wytrzymałości i cierpliwości, gdy okazuje się, że w poprzek rzeki leży konar, który blokuje swobodne przepłynięcie i trzeba wyskoczyć z kajaka i przenieść go kawałek, żeby móc płynąć dalej.  Za każdym razem kończyłam spływ wprawdzie poobijana i z połamanymi paznokciami, ale bardzo zadowolona.  Dlatego ucieszyłam się, gdy Patrick znalazł na Groupon fajną ofertę na spływ kajakiem po rzece Brisbane. Ha! – Kajakiem przez miasto – tego jeszcze nie było!

Pogoda musi pasować!

Chwilkę zajęło nam  dogranie terminu na spływ, bo w tym wypadku chcieliśmy mieć ładną pogodę.  Myślicie, że w Australii jest zawsze ładna pogoda? Z tym jest różnie, ponieważ Australia leży w zasięgu trzech stref klimatycznych:  podrównikowej, podzwrotnikowej 
i zwrotnikowej, więc tak naprawdę pogoda ma duże pole do popisu.  Tutaj – w Brisbane (strefa klimatów podzwrotnikowych) wiosna jest bardzo podobna do polskiej. Nie jest przesadnie gorąco – są też dni chłodniejsze, są też częste opady deszczu, a tego chcieliśmy uniknąć.  W końcu zabuchowaliśmy termin i wybraliśmy się na kajaki!

Chwila zawahania

Rano wszystko pasowało. Pogoda super, więc wyszykowani ruszamy. Docieramy na miejsce – wszystko dopięte na ostatni guzik. Chwila rozmowy z naszym instruktorem i pojawiają się wątpliwości, booo… nie będziemy jedynymi użytkownikami rzeki (nie wiem, co ja sobie myślałam – przecież to oczywiste!).  Jest to rzeka w centrum miasta, więc wszelkie łodzie turystyczne czy małe promy albo taksówki rzeczne są tu na porządku dziennym. Wszystko to razem do kupy powoduje całkiem spore fale, co dla kajaków, które – powiedzmy sobie szczerze – nie są zbyt stabilne, oznacza wywrotki.  To jest jednak pikuś. Dla załagodzenia strachu zapytałam instruktora czy w rzece pływają rekiny albo krokodyle, licząc na zaprzeczenie. Mina mi jednak zrzedła, gdy w odpowiedzi usłyszałam Yes and yes!  Moje nastawienie od razu się zmieniło. 
To nie są kajaki do jakich przywykłam.  Bo zobaczyć dzika czy żabkę na brzegu rzeki podczas spokojnego spływu jest fascynujące, ale pływać po rzece z krokodylami i bull sharks czyli żarłaczami tępogłowymi (jednymi z bardziej agresywnych rekinów!) to już kompletnie co innego.  Szybko wymieniamy spojrzenia z Patrickiem, nie chcemy panikować, więc odpędzając wszystkie złe myśli i najgorsze scenariusze, które nasza wyobraźnia już zdążyła nam przygotować – wskakujemy w kajaki! Wszyscy wstrzymujemy oddech, gdy jeden z uczestników wyprawy podczas wsiadania wpada do rzeki.  Ale oprócz przemoczonego ubrania i lekkiego zakłopotania – nic mu się nie stało.

Płyniemy!

Pogoda jest idealna! Szybko opanowujemy fale powodowane przez ruch na rzece.  
Nie myślimy o tym, co czai się we wodzie. Podziwiamy widoki i cieszymy się chwilą!








Cała wprawa trwała troszkę ponad godzinę, więc nie jest to nie wiadomo jak wielkie wyzwanie fizyczne, ale można się zmęczyć od tego machania wiosłami i przeciwstawiania się falom.  Wychodzimy z kajaków zmęczeni, ale bogatsi o nowe doświadczenie. Polecamy urban kayaking i już nie możemy się doczekać spływów po innych miejskich rzekach! A teraz uciekamy na burgera, bo umieramy z głodu!
Buziaki :*

Ania i Patrick

Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen