Brisbane nad rzeką Brisbane
Brisbane jest trzecim co do wielkości miastem w Australii z
liczbą ludności wynoszącą 2,3 mln mieszkańców, nie wliczając w to turystów, których jest tu cała masa. To
miasto tętni życiem
i nie ma w nim czasu na nudę. Tu zawsze coś się dzieje: a
to festiwal miasta, a to koncerty,
wystawy, tańce w ciemności (świetna forma fitnessu!) czy weekendowe
markety z jedzeniem. Zawsze znajdzie się
tu coś ciekawego do zrobienia, szczególnie nad rzeką, nad którą położona jest
CBD czyli Centralna Biznesowa Dzielnica miasta (Central Business District). I
mimo,
że uwielbiamy wchodzić do CBD przez most Victoria przebiegający nad rzeką
Brisbane (tak, rzeka nosi nazwę miasta ;)), dziś postanowiliśmy zobaczyć centrum
z troszkę innej perspektywy.
Kajaki? W mieście?
Moje skojarzenia z kajakami są bardzo pozytywne. Kilka razy
zdarzyło mi się wsiadać do tej skromnej łódki
i z powodzeniem pokonywać średniej trudności trasy (polecam spływ rzeką
Wełną!). Jest w tym dużo radości i
śmiechu, szczególnie wtedy, gdy płynie się całą ekipą. Jest w tym też dużo
relaksu, gdy płynie się spokojną rzeką przez las – dla odprężenia. Potrzeba też
dużo wytrzymałości i cierpliwości, gdy okazuje się, że w poprzek rzeki leży
konar, który blokuje swobodne przepłynięcie i trzeba wyskoczyć z kajaka i przenieść
go kawałek, żeby móc płynąć dalej. Za
każdym razem kończyłam spływ wprawdzie poobijana i z połamanymi paznokciami,
ale bardzo zadowolona. Dlatego
ucieszyłam się, gdy Patrick znalazł na Groupon fajną ofertę na spływ kajakiem
po rzece Brisbane. Ha! – Kajakiem przez miasto – tego jeszcze nie było!
Pogoda musi pasować!
Chwilkę zajęło nam
dogranie terminu na spływ, bo w tym wypadku chcieliśmy mieć ładną
pogodę. Myślicie, że w Australii jest
zawsze ładna pogoda? Z tym jest różnie, ponieważ Australia leży w zasięgu
trzech stref klimatycznych:
podrównikowej, podzwrotnikowej
i zwrotnikowej, więc tak naprawdę pogoda
ma duże pole do popisu. Tutaj – w
Brisbane (strefa klimatów podzwrotnikowych) wiosna jest bardzo podobna do
polskiej. Nie jest przesadnie gorąco – są też dni chłodniejsze, są też częste
opady deszczu, a tego chcieliśmy uniknąć.
W końcu zabuchowaliśmy termin i wybraliśmy się na kajaki!
Chwila zawahania
Rano wszystko pasowało. Pogoda super, więc wyszykowani
ruszamy. Docieramy na miejsce – wszystko dopięte na ostatni guzik. Chwila
rozmowy z naszym instruktorem i pojawiają się wątpliwości, booo… nie będziemy
jedynymi użytkownikami rzeki (nie wiem, co ja sobie myślałam – przecież to
oczywiste!). Jest to rzeka w centrum
miasta, więc wszelkie łodzie turystyczne czy małe promy albo taksówki rzeczne
są tu na porządku dziennym. Wszystko to razem do kupy powoduje całkiem spore
fale, co dla kajaków, które – powiedzmy sobie szczerze – nie są zbyt stabilne,
oznacza wywrotki. To jest jednak pikuś.
Dla załagodzenia strachu zapytałam instruktora czy w rzece pływają rekiny albo
krokodyle, licząc na zaprzeczenie. Mina mi jednak zrzedła, gdy w odpowiedzi usłyszałam Yes and yes! Moje nastawienie od razu się zmieniło.
To nie
są kajaki do jakich przywykłam. Bo
zobaczyć dzika czy żabkę na brzegu rzeki podczas spokojnego spływu jest
fascynujące, ale pływać po rzece z krokodylami i bull sharks czyli żarłaczami tępogłowymi (jednymi z bardziej agresywnych rekinów!) to już kompletnie co
innego. Szybko wymieniamy spojrzenia z
Patrickiem, nie chcemy panikować, więc odpędzając wszystkie złe myśli i
najgorsze scenariusze, które nasza wyobraźnia już zdążyła nam przygotować –
wskakujemy w kajaki! Wszyscy wstrzymujemy oddech, gdy jeden z uczestników
wyprawy podczas wsiadania wpada do rzeki.
Ale oprócz przemoczonego ubrania i lekkiego zakłopotania – nic mu się
nie stało.
Płyniemy!
Pogoda jest idealna! Szybko opanowujemy fale powodowane
przez ruch na rzece.
Nie myślimy o tym,
co czai się we wodzie. Podziwiamy widoki i cieszymy się chwilą!
Cała wprawa trwała troszkę ponad godzinę, więc nie jest to nie
wiadomo jak wielkie wyzwanie fizyczne, ale można się zmęczyć od tego machania
wiosłami i przeciwstawiania się falom.
Wychodzimy z kajaków zmęczeni, ale bogatsi o nowe doświadczenie.
Polecamy urban kayaking i już nie możemy się doczekać spływów po innych
miejskich rzekach! A teraz uciekamy na burgera, bo umieramy z głodu!
Buziaki :*
Ania i Patrick
Deutsch
Polski





Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen